Na liście życzeń do świętego Mikołaja niejedna matka napisałaby: „Pragnę, aby moje dziecko sprzątało samo z siebie. Bez przypominania”. A niejeden ojciec oddałby porządną kosiarkę, żeby codzienne dbanie o porządek nie wymagało awantur.
Czemu to taka masakra? W końcu dzieci załapały zasady ortografii, przebieg fotosyntezy, niektóre ogarniają nawet całki. A wkładania majtek do szafki z majtkami jakby dalej nie dają rady opanować. Czy to nie jest co najmniej dziwne?
Zaczynając od początku.
Twoje dziecko może postawić Twoje potrzeby i prośby (posprzątaj pokój) ponad swoimi (dla mnie jest porządek) tylko kiedy jest wyspane, w dobrym humorze, spokojne, wysikane i najedzone. Wtedy ma dostęp do płatów czołowych, to w nich ta umiejętność mieszka. Ale. Nie daj Boże głód, zdenerwowanie, zmęczenie, frustracja, lęk, nadmiar ekscytacji. Wtedy kaplica. Zdolność do brania pod uwagę potrzeb innych zatrzaskuje drzwi i dziesięcioletni właściciel mózgu traci do niej dostęp. Właśnie dlatego podekscytowane dziecko nie chce zejść ze szczytu drabinki, przestraszone za nic ma informację, „że musisz wejść do przedszkola, bo ja muszę iść do pracy”, a głodne nie bierze pod uwagę, że brat niemowlak musi dostać jeść pierwszy. Aplikacja do brania pod uwagę jest w trybie off.
Wnioski?
Widzisz, że aplikacja świeci się na czerwono? Zadbaj najpierw o reset systemu, który często następuje w efekcie odpoczynku, zjedzenia obiadu, wysikania się, wyregulowania emocji choćby poprzez rozmowę z Tobą, wspólną zabawę albo posłuchanie audiobooka. Potem rozpoczynaj rozmowę o sprzątaniu.
Oczywiście, możesz powiedzieć, że Ty nie raz i nie osiem, zmęczona, głodna, sfrustrowana i nieszczęśliwa odsuwałaś na bok swoje potrzeby i chęć zadbania o siebie. I jakoś dałaś radę odkurzać, składać pranie i prasować. Chociaż chciało ci się wyć ze złości. No, ale mamy jasność, że nie chcesz aby Twoje dziecko trenowało tę umiejętność?
Dlaczego sugeruję, że rozmowa o sprzątaniu w pokoju dziecka to branie pod uwagę Twoich potrzeb? Przecież sprzątanie powinno wynikać z potrzeb właściciela pomieszczenia. Ale nie wynika, prawda? Czy Twoje dziecko powiedziało kiedyś:
- Nie krusz! Dopiero poodkurzałem! Odłóż te klocki na miejsce, nie rób mi bałaganu. Wyjdź, będę sprzątał. Nie mogę teraz oglądać bajki, chcę (podkreślam - chcę) zrobić porządek. Będę układał książki, bo przyjdą koledzy z zerówki.
Domyślam się, że nie. Potrzeba pustki na dywanie, równych stosików książek i zabawek w pudłach jest T w o j a.
Wnioski?
Nazywaj rzeczy po imieniu. Skoro ten ład i poskładane ciuchy są ważne tylko dla Ciebie, czemu opowiadasz legendy słowiańskie mówiąc:
„To jest istotne, żeby mieć porządek w pokoju”.
„W takim bałaganie nie można się bawić ani uczyć”.
„Tak nie może być”.
No przecież widzisz na własne oczy, że Twoja latorośl doskonale się tam bawi, uczy jak zwykle i nie czuje żadnego dyskomfortu. Powiedz uczciwie:
„Michał, bardzo jest dla mnie ważne, żeby Twoje majtki były w szafce z majtkami. Bo ja nie mogę zasnąć, jak myślę o tych hałdach gaci pod regałem. Czy możesz to dla mnie zrobić?”
„Synek, ja żyję w lęku, że jak masz Himalaje z Lego dookoła, to Ty się gorzej nauczysz matematyki, że one taką mentalną zaporę antyliczbową robią. Czy możesz je najpierw wrzucić do pudła?”
„Michał, mamy małe mieszkanie. Ktoś podepcze niechcący figurki. Nie chciałabym konfliktów z tego powodu. Nie mam dzisiaj siły na to. Owinę się dywanem, jeśli zaczniesz ryczeć na brata, że ci zniszczył”.
Nazywając rzeczy po imieniu nabywasz też jasność, ile razy w ciągu dnia prosisz ośmiolatka, żeby coś dla Ciebie zrobił. Bo jednak łatwo dorosłym myśleć, że tylko oni spełniają zachcianki dziecka.
Najpierw posprzątasz, potem będziesz się bawił, grał, rysował. Krótko mówiąc, najpierw obowiązki, rzeczy przykre, niechciane, nielubiane, wiszące nad nami nieodwołalnie, a potem rzeczy fajne. Ach jak to zachęca do obowiązków to przesłanie: „uporaj się z koszmarem, a potem wynagrodzisz to sobie kolorowanką’.
Dlaczego przyjemności nie mogą być najpierw? Dlaczego z pustymi bateriami ma się nam łatwiej robić rzeczy nieatrakcyjne? Czy naładowane baterie nie byłyby tu ułatwieniem?
Dziewięciolatek w szkole był 6 godzin, potem na angielskim, potem miał pracę domową, jeszcze wyjść z psem i ogarnąć pokój. Czy jesteś pewna, że miał czas zregenerować wszystkie dociążenia z całego dnia i zaopiekować swoją podstawową rozwojową potrzebę? Którą u młodszaków możemy sprowadzić do potrzeby zabawy i bliskości, a u starszaków do potrzeby kontaktów społecznych, autonomii i … zabawy? Zastanów się, ile konkretnie miał na to czasu?
Wnioski?
Może spróbuj, jak zadziała zdanie: „Michał, raz kozie śmierć. Sprawdźmy jak to będzie, jeśli najpierw zregenerujesz baterie, odpoczniesz, a potem ogarniesz pokój. Pogadamy codziennie wieczorem, czy to pomaga jakoś, albo czy coś zmienia. Dajmy sobie tydzień na przyglądanie się”.
Czy temat odrabiania lekcji, sprzątania i wywiązywania się z obowiązków opiera się w Twoim domu na karze i nagrodzie? I czujesz, że to nie jest sposób w jaki chcesz budować współpracę z Twoim dzieckiem? Zajrzyj tutaj 👇👇👇
Co w zakresie porządków jest ważne dla dziecka? Bo jeśli czystości pilnuje mama, tata i babcia, to gdzie tam jest miejsce na jakąkolwiek odpowiedzialność własną nieletniego? Na własne pilnowanie czegokolwiek? Przeciętny dziecięcy pokój to jakieś 12 metrów kwadratowych. Podzielonych pomiędzy co najmniej dwie dorosłe osoby. Co zostało dla dziecka? Po co i czego ono ma dopilnowywać? Ma dwóch strażników, którzy nigdy nie chodzą na urlop. Czy możesz czasem oddać odznakę Strażnika Ładu, na przykład na tydzień, ogłosić urlop i zobaczyć co się stanie? Jak będziesz się czuć, kiedy ją zdejmiesz?
Umawiasz się z Michałem, że będzie ścielił łóżko, odkładał wieczorem zabawki na miejsce. I nie działa. Nigdy. Po nocach myślisz, że jego słowo nic dla niego nie znaczy. A dziecko umawia się z Tobą, pełne wiary, że da radę ścielić łóżko i nie rozwalać klocków, że będzie o tym pamiętać. Ale ponieważ jest dzieckiem, nie umie przewidzieć jak to będzie wyglądać rano w pośpiechu i wieczorem w zmęczeniu. Umawiało się, kiedy było wypoczęte, w sobotę, w trakcie spaceru. Wtedy wydawało mu się, że nawet okna codziennie przejedzie ścierką.
Wnioski?
Dajcie sobie czas na oglądanie jak to działa, czas na gadanie o tym, gdzie jest mu trudno, gdzie potrzebuje wsparcia. Przyglądajcie się, co ułatwia ogarnięcie pokoju. Czy przypominanie o tym jest pomocne, czy wkurzające? Czy woli raz na jakiś czas większe porządki, czy częściej, a mniej?
Pozwól dziecku narzekać. Sprzątanie jest nudne. Całkiem dla niego nieistotne. Zabiera czas na rzeczy naprawdę fajne. A najważniejszym rodzicielskim zadaniem jest mieścić narzekanie, marudzenie, jęczenie, wzdychanie, mlaskanie, przewracanie oczami i zrzędzenie. Bo sprzątać z entuzjazmem, poczuciem sensu i wszechogarniającą miłością do bliźniego może być dziesięciolatkowi dosyć trudno.
Pokazuj Twoje własne korzyści ze sprzątania. Po prostu pokaż inne niż straszenie wciąganiem zabawek do odkurzacza oblicze sprzątania. Powiedz, że czasem Cię to relaksuje, że zapominasz o kłopotach. Że szybko widzisz efekt i to bywa fajne doświadczenie. Że jak goście mają czysty stół, to masz nadzieję, że czują się zaopiekowani. Ja tu wymyślam, bo ja nie mam żadnych korzyści. Ale może Ty masz i możesz się jakimiś podzielić.
Zastanów się, co to znaczy własny pokój. Co masz na myśli, mówiąc: „To jest Twój pokój”. Obgadałaś z dzieckiem na spokojnie, co przez to rozumiesz? Kto decyduje, ile Lego może leżeć na podłodze w j e g o pokoju? Czyje potrzeby ten pokój zaspokaja, o czyich standardach opowiada? Nie, ja nie twierdzę, że dywan ma zarosnąć pleśnią. Pytam, czy wracacie do tego tematu? Bo rozmowa o granicach i korzystaniu z wolności nie zamknie się w jeden wieczór.
Jak rozpoczynasz temat sprzątania? Posłuchaj siebie.
Musimy sprzątać.
Czeka nas sprzątanie.
Trudno. To też czasem trzeba zrobić.
Życie nie składa się tylko z przyjemności.
Miejmy to już za sobą. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
No trudno zarazić się od wtedy entuzjazmem. Pomyśl czy Twoje podejście zachęca świat do rzucenia się w wir porządków.
Magia zachęcania do sprzątania polega w dużej mierze na zaprzestaniu działań zniechęcających, urealnieniu możliwości dziecka i uważności na to jak dbanie o porządek mieści się w tym i kolejnym dniu. Bo bywają takie dni w przedszkolu i w szkole, że bałagan w Lego to naprawdę ostatni z kłopotów dziecka.
Zachęcanie do wywiązywania się z obowiązków nie doprowadzi do niczego jeśli oprzesz je na 'Jak będzie tu porządek, to opgrasz na ipadzie'. Wtedy masz pewność, że dziecko pomyśli 'Dobra, odwalę ten koszmar, żeby porobić coś fajnego'.
Tego nie chcesz. Nie chcesz żeby sprzątanie kojarzyło się z koszmarem. A ipad z najfajniejszą rzeczą na świecie.
Chcesz tego uniknąć? Zajrzyj tutaj. 👇👇👇
Bardzo wspierajacy tekst! Dziekuje Ci za niego ❤️
Cieszę się, że mogłam pomóc 🙂
Bardzo ważny wpis.... pozwolił mi spojrzeć na ten temat oczyma drugiego człowieka... mojego dziecka (jednego i drugiego)... Ciekawa jestem efektów naszych prób wdrożenia zaproponowanych pomysłów... 🙂
Nie zapomnij podzielić się wrażeniami 🙂