Dowiadujesz się, że Twoje dziecko siedziało w przedszkolu na karnym krzesełku, że dostało czarne chmurki lub w szkole otrzymało wsparcie w postaci punktów ujemnych, ewentualnie stało w kącie lub zostało wyprowadzone do innej grupy. Nie bardzo rozumiesz jak kara ma wyposażyć dziecko w umiejętności, dzięki którym będzie wiedziało jak inaczej poradzić sobie z emocjami jutro i pojutrze. Idziesz porozmawiać z nauczycielem i … czujesz się bezradny w obliczu argumentów uzasadniających karne krzesełko.
Nie chcesz czuć się bezradny? Przeczytaj jak rozmawiać z placówką edukacyjną o karaniu Twojego dziecka. Oczywiście takie metody szczęśliwie są już rzadkością, bo wiedza o tym czego potrzebuje dziecko, kiedy nie radzi sobie z emocjami - nie jest wiedzą tajemną. Ale na wszelki wypadek - warto wiedzieć.
„TAK, MICHAŁ SIEDZI NA KARNYM KRZESEŁKU, ŻEBY SOBIE PRZEMYŚLAŁ SWOJE ZACHOWANIE”
Kiedy dziecko jest zalane adrenaliną i kortyzolem (lub kiedy jest głodne, zmęczone i chce mu się siku), nie ma dostępu do tej części mózgu, która jest odpowiedzialna za logiczne myślenie. Mózg zalany adrenaliną nie wyciąga wniosków, nie analizuje zachowania, nie pochyla się nad intencjami innych. Taki mózg zalewa się myślami o zemście „ja mu jeszcze przyłożę” i myślami o własnej krzywdzie „ty podła, stara babo, zawsze robisz mi przykrości.”
Podsumowując: karne krzesełko nie rozwija empatii, bo dziecko nie myśli o krzywdach ewentualnego poszkodowanego. Zajmuje się własnym poczuciem krzywdy wywołanym karą. Nie ma co liczyć, że na karnym krzesełku dokona przemyśleń w stylu: przekroczyłem granicę koleżanki, jestem chyba nadimuplsywny, ale dzięki temu, że siedzę tu sam i zalewam się złością już wiem, jak poradzić sobie jutro! Z chęcią zadbam o jej uczucia.
„TAK. MICHAŁ SIEDZI NA KRZESEŁKU / DOSTAJE CZARNE KROPKI ŻEBY NAUCZYŁ SIĘ, ŻE TAK SIĘ NIE ROBI”
Dziecko doskonale wie, że tak się nie robi (nie pluje się, nie bije, nie szczypie, nie przeklina), przecież usłyszało o tym od dorosłych jakiś zylion razy. I pamięta o tym w spokojnej rozmowie, ma to opanowane. Ale kiedy ktoś go popchnie, strąci mu piórnik, rzuci paskudne słowo i to jest już piąta lekcja – traci dostęp do tej części mózgu, gdzie zapisane są zasady, umowy i branie pod uwagę uczuć innych. Ty też doświadczasz tej utraty połączenia z korą mózgową – za każdym razem, kiedy ktoś zajedzie Ci drogę albo zajmie miejsce parkingowe.
Podsumowując: w zalewie wściekłych myśli dziecko nie uczy się jak lepiej radzić sobie z emocjami. Uczy się tego przez modelowanie (patrząc na dorosłych) i przez poszerzanie repertuaru umiejętności regulujących emocje (przy wsparciu dorosłego – więcej o wspieraniu dzieci w regulacji emocji tutaj). Czarne kropki nie modelują, ani nie poszerzają.
Można powiedzieć, że nauczyciel nie jest od regulowania emocji. Ale. Historii, przyrody i matmy dziecko uczy się również tylko i wyłącznie wtedy kiedy ma niski poziom napięcia i jest w bezpiecznej i dobrej relacji z osobą przekazującą wiedzę. Nie da się od tego uciec.
„TAK. SADZAMY GO NA KARNYM KRZESEŁKU I TO WCALE NIE JEST PRZEMOC”
Wyobraź sobie, że szef sadza Cię na karnym krzesełku a całe biuro patrzy. Ty nie możesz wstać, ani z nikim rozmawiać, a jak już będziesz mogła – to się podzielisz tym, co wymyśliłaś. To będzie dla Ciebie przemoc?
Podsumowując: jeśli nie mamy pewności, czy nasz pomysł jest przemocowy, trzeba go odnieść do siebie i wtedy od razu zyskujemy jasność.
„TAK. MICHAŁ SIEDZI NA KRZESEŁKU BO MAM W GRUPIE 25 OSÓB”
Wyobraź sobie, że szef mówi: Pani Joasiu, ja panią sadzam na tym krzesełku i nie pozwalam pani wstać, ani z nikim rozmawiać i musi pani tam siedzieć, nawet jeśli doprowadza to panią do szału – bo jest was w zespole 25 osób. Jakby was było mniej, to bym tak nie robił. A tak sorry, sama pani rozumie. Trochę przemocy jest uzasadnione.
Podsumowując: chyba nie muszę robić podsumowania
„TAK. MICHAŁ DOSTAJE UWAGI, PUNKTY UJEMNE / CZARNE KROPKI / STOI W KĄCIE BO JA MAM MATERIAŁ DO ZROBIENIA”
Wyobraź sobie, że dyrektor mówi: Pani Joasiu, ja Panią tak zastraszam, piszę skargi do męża, wpisuję Pani upomnienienia, wiem, że to nieskuteczne ale ja też mam tu cele do zrealizowania. Sama Pani rozumie. Jakbyśmy mieli mniejsze cele sprzedażowe to przecież bym tak nie robił. Ale czepia się dyrektor sprzedaży, zarząd się czepia. No co zrobić.
Podsumowując: nie idźmy w tym kierunku.
„TAK. MICHAŁ SIEDZI NA KARNYM KRZESEŁKU / DOSTAJE PUNKTY UJEMNE BO JA MAM TEŻ INNE DZIECI Z DIAGNOZAMI”
To prawda. I to jest trudne, wielkie wyzwanie. Ale każdy, kto zdecydował się zostać nauczycielem, podejmował tę decyzję z pełną świadomością, że w swojej klasie, w zwykłej państwowej szkole trafi mu się dziecko nadruchliwe, z kłopotami w koncentracji (więcej tutaj), z tikami, z mutyzmem, fobią społeczną, dysleksją, zaburzeniami zachowania i z niedosłuchem itp. Decydując się na pracę nauczyciela każdy wiedział, że będzie wspierał również te dzieci, które mają dodatkowe potrzeby i trudności. To nie jest zaskoczenie. Z tą wiedzą wybiera się ten zawód.
Co więcej, ten kto wybrał pracę w przedszkolu wiedział, że dzień po dniu będzie zajmował się tym, że: a on mnie poszczypał, a ona na mnie oddycha, a to mojeee, mojeee, a on zrobił siku na dywan. Dzień po dniu. Bez żadnego widocznego i spektakularnego postępu. Nauczyciel przedszkola powie do dziecka trzy tysiące razy ‘Joasiu, okropnie się zdenerwowałaś? Bo ty chciałaś sama wkładać klocki? Nie chciałaś żeby Jaś ci pomagał? A on nie spytał? I go odepchnęłaś dlatego?”. A efekty tych rozmów zbierze nauczyciel w klasach 1/3. On dostanie dziecko, które powie „Ja chcę sama! Proszę pani! Bo on się wpycha bez pytania”. Joasia nazwie swoje uczucia, nazwie swoje potrzeby i nie użyje do tego rąk. I będzie to efekt działań Pani Kasi z grupy Słoników, która dzień po dniu tłumaczyła dziecku co stało za jego trudnym zachowaniem.
A ten, kto podjął pracę nauczyciela w liceum wiedział, że będzie pracował z przewracaniem oczu, cmokaniem, wzdychaniem, ironicznym spojrzeniem, nonszalanckim znudzeniem i argumentami „Ta jasne, no spoko”. Bo są to elementy procesu rozwojowego typowe dla uczniów szkoły średniej. Głupio pisać o nich w formie uwagi w dzienniku. Dzieci nie zostawiają przecież procesu rozwojowego przed drzwiami szkoły.
„TAK. SIEDZI NA KRZESEŁKU / DOSTAJE CZARNE CHMURKI, A JAK PANI NIE PASUJE – PROSZĘ MI POKAZAĆ JAK TO ZROBIĆ INACZEJ”
Wyobraź sobie, że idziesz do chirurga i mówisz: „Panie doktorze, źle mi pan tu zszył, krzywo i jakoś w poprzek.” A chirurg na to: „Nie podoba się Pani? To proszę, tu jest igła z nitką i pani mi pokaże jak lepiej się rany zszywa”. Serio. Jeśli mechanik regulował Ci auto i silnik wyje, to Ty nie musisz chwytać za narzędzia i pokazywać mu jak rozłożyć Fiata na części. Od mechanika i chirurga oczekujemy, że potrafią złożyć silnik i zszyć ranę. Od nauczyciela oczekuję, że podjął pracę wyposażony (w ciągle uzupełnianą) skrzynkę z narzędziami, które pozwolą mu wspierać dziecko inaczej niż karą i czarnymi chmurkami lub upokarzaniem metodą karnego krzesełka.
Co nie zmienia faktu, że zawsze warto usiąść z nauczycielem i podzielić się wiedzą o swoim dziecku. Co mu pomaga, kiedy jest sfrustrowane? Jakie są jego objawy sygnalizujące wybuch złości? (o pracy z wybuchami złości więcej tutaj
„TAK. MICHAŁ DOSTAJE CHMURKI I SŁONECZKA / PLUSY I MINUSY ZA ZACHOWANIE, ŻEBY CHCIAŁO MU SIĘ DOBRZE ZACHOWYWAĆ”
Czyli chodzi nam o to, żeby dzieci traktowały innych z uważnością dla słoneczek, a nie dlatego, że ci inni to ludzie? Chodzi nam o to, żeby dzieci zachowywały się dobrze, kiedy to widzimy, bo wtedy można zarobić słoneczko? A jak nie widzimy, to już niekoniecznie, bo za darmo to po co. Nikt nie widział, słoneczka nie ma. Czyli Ala, która ma łatwy temperament (rzecz wrodzona), nie ma żadnych nadwrażliwości, ani skłonności do reagowania lękiem dostanie słoneczko za nic. Jej nie męczy hałas, nie doprowadzają do drgawek biegające dzieci, nie reaguje płaczem na zmianę planu dnia. Sześć słoneczek dzień w dzień za oddychanie.
A Michał z trudnym temperamentem, wysoko reaktywny (więcej tutaj) i wysoko lękowy stara się bardzo, ale hałas doprowadza go do obłędu, boi się wrzasków i bardzo trudno mu się zaadaptować do każdej zmiany. Więc do obiadu zbiera sześć czarnych chmurek. Serio? Michałowi od tej tabelki będzie się chciało lepiej zachowywać? Co więcej to da mu poczucie wsparcie ze strony nauczyciela?
„TAK. ZAPROWADZAM GO ZA KARĘ DO INNEJ GRUPY. BO TO GO USPOKAJA.”
W to wierzę. Wyobraź sobie, że Twój szef zaprowadza Cię za karę do innego biura. W tym biurze wszyscy wiedzą, że wrzuca im się tutaj takie jak Ty nie dlatego, że są mistrzami IT, ale ponieważ trzeba je naprostować, żeby w swoim biurze zachowywały się właściwie. Pewnie, że dziecko zachowuje się lepiej. Wrzucone do dzieci, które zna z widzenia, do pani, z którą nie ma żadnej relacji, pozbawione poczucia bezpieczeństwa, jest gotowe zamrozić cały swój układ nerwowy. Żeby tylko uniknąć tego wstydu bycia wprowadzanym do innej sali i oczu wpatrzonych w siebie. Mówimy o kimś, kto ma lat trzy, cztery pięć lub siedem. O kimś, kto nie może powiedzieć „Proszę mnie nie zawstydzać. Proszę mnie nie pacyfikować koniecznością przebywania w grupie, w której nie mam żadnej wspierającej relacji”.
"TAK. PRZENOSIMY GO DO INNEJ GRUPY. DAJEMY MU CZARNE CHMURKI I PUNKTY UJEMNE. ALE TO NIE SĄ KARY"
Wyobraź sobie, że Dyrektor mówi: Pani Jadziu, dzisiaj ma Pani 40 punktów ujemnych, uwagę do męża już wysłałem mailem, na radzie siedzi Pani przy niegrzecznym stoliczku i nie może Pani jechać na wycieczkę z Erasmusa. I to wcale nie jest kara.
Podsumowując: jest czy nie jest?
Stawiaj granice w imieniu swojego dziecka.
Ale drogi rodzicu …
Nie ma znaczenia, czy karne krzesełko jest w szkole, czy w domu. Wszystkie opisane powyżej procesy zachodzą i w obliczu szkolnych czarnych kropek i telefonu zabranego przez mamę w domu. Telefonu, który jest prezentem urodzinowym i teoretycznie należy do dziecka. Ale tylko dopóki dorosły nie uzna, że odbieranie prezentów wspaniale aktywuje tę część mózgu, która odpowiedzialna jest za odrabianie lekcji z entuzjazmem lub za branie pod uwagę uczuć młodszego brata.
Gdyby mąż zabierał Ci kolczyki, które dostałaś od niego na gwiazdkę, żebyś przypomniała sobie jak się gotuje obiad z deserem, to zachęciłoby Cię to do współpracy? No właśnie.
Warto wiedzieć jak odpowiadać na argumenty, którymi w instytucjach edukacyjnych próbuje się uzasadnić stosowanie kar. Ale zanim pójdziesz do przedszkola rozmawiać o karnym krzesełku, zastanów się, czy nie dajesz dziecku szlabanu na bajki z dokładnie z tego samego powodu co nauczyciel, który zabiera dziecku możliwość wyjścia na przerwę. Rozejrzyj się najpierw na swoim terenie.
Chcesz przestać straszyć karą i motywować nagrodą? Nie musisz robić tak, jak tobie robiono. Jeśli chcesz wyjść z błędnego koła kar – dowiedz się co robić zamiast. Zajrzyj tutaj 👇👇👇
U nas w przedszkolu pada: ,,Siedzi przy stoliku, żeby ochłonął z emocji i podszedł do innych dzieci, jak już nie będzie chciał bić.” Poniekąd, gdy poziom adrenaliny i kortyzolu spadnie.
Ja właśnie dowiedziałam się od dziecka że u nich w grupie za karę stoi się na jednej nodze!...
Zdruzgotała mnie ta informacja.
Umowilam się na rozmowę z wychowawcą, ale doprawdy nie jestem w stanie zebrać myśli...
U mojego syna w szkole funkcjonują głównie punkty ujemne. Syn dostał za śpiewanie hymnu( podobno za głośno i w nieodpowiedniej postawie), za puszczenie bąka ( Pani stwierdziła, że to brak szacunku do niej), za oddanie koleżance, która go popychała tak, że poleciał na podłogę, z kolegą ( Koleżanka podobno "ustawia" chłopców i to już, okazuje się, ze jest zabawne)dostał nawet punkty na Wigilii szkolnej. W wielu sytuacjach wystarczyłoby porozmawiać z uczniem. Syn nie chce chodzić do szkoły....
Ustosunkowując się do fragmentu, w którym pisze Pani o tym, że: "każdy, kto zdecydował się zostać nauczycielem, podejmował tę decyzję z pełną świadomością, że w swojej klasie, w zwykłej państwowej szkole trafi mu się dziecko nadruchliwe, z kłopotami w koncentracji (więcej tutaj), z tikami, z mutyzmem, fobią społeczną, dysleksją, zaburzeniami zachowania i z niedosłuchem itp.":
Kiedyś uczestniczyłam w jakiejś konferencji z branży edukacyjnej i jedna z prelegentek powiedziała, że nauczycieli wciąż kształci się tak, jakby mieli mieć pod opieką tylko dzieci bez żadnych rozpoznań, zachowujące się jak dzieci opisane w podręcznikach o typowym rozwoju człowieka. Tymczasem świat się zmienia i nie dość, że to, co typowe, również się zmienia, to jeszcze wzrasta liczba dzieci z różnymi wyzwaniami rozwojowymi... Nauczyciele nie mają pojęcia, co z nimi robić. Nie dość, że wielu z nich się nie dokształca, to na dodatek sami nie mają wsparcia w tym jakże trudnym zawodzie. Niezaopiekowanemu, sfrustrowanemu nauczycielowi trudno będzie odpowiedzieć na potrzeby swoich wymagających uczniów. Mam poczucie, że w szkołach w ogóle wszystkim jest trudno...
Jestem nauczycielką 1-3. Mam w klasie 23 dzieci. Nie jest łatwo każdego dnia być miła uśmiechnięta Panią ktora ma receptę na każdą sytuację. Zacznę od tego, że zawsze mówię dzieciom "jestem taka sama jak Wy. Tez sie mylę, tez popelniam błędy" oczywiscie w orzystepny dla nuch sposob. Traktuję moich uczniów po partnersku. Pokazuje im cel i tłumaczę ze musimy go osiągnąć razem. Pokazuję im też trudy mojej pracy np. Ile kosztuje ona przygotowań. Lecz kiedy odnosimy sukcesy też je podkreślam i mówię że to głównie ich zasługa. Nie jest codziennie różowo, mamy sytuacje niepożądane ale siadamy na dywanie i rozmawiamy. Rozkładamy problem na czynniki pierwsze, szukamy rozwiązań. Może czasami osobie, ktora popełniła błąd jest trudno, osobie która zrobiła krzywdę innej czuje się zawstydzona... ale i o tych emocjach rozmawiamy. Często pytam dzieci co czują? Co myślą? Kiedy trudno określic im emocje wpsieram sie oppwiadanjami z książek.Po lekturze wracamy do rozmowy. Traktuję ich tak jakby byli moimi osobistymi dziećmi;) Lecz przede wszystkim chcę zbudować w nich poczucie, że z każdym kłopotem mogą przyjść i razem napewno coś wymyślimy, poradzimy sobie. Nie muszę straszyć karami, ponieważ staram się zawsze wyjaśnić dlaczego o coś proszę.
Np. Gdy idziemy przez szkołę w czasie kiedy inni się uczą najpierw omawiam jak nasze rozmowy na korytarzu mogą przeszkadzać. Fajnie jak jest odwrotna sytuacja tzn. My się musimy skupić na zadaniu a inna grupa przechodzi i nam przeszkadza. Zaraz przerywam zadanie i mówię... widzicie jak my potrafimy nie przeszkadzać;) a czasami robię zawody... kto przejdzie przez korytarz i policzy w myślach do 100... też działa.
Dzieci są bardzo mądre, czasami ich pomysly na problemy wychowawcze sa bardzo ciekawe i co najważniejsze. Działają.