BLOG

Obiecaj mi. O umowach zawieranych z dziećmi

Artykuł opublikowany: 27 stycznia 2020
Autorka: Agnieszka Misiak

Przypominasz sobie taką sytuacje? Umawiasz się ze swoim 4 latkiem, że nie będzie żebrał o autko w Lidlu, z 5 latkiem, że po jednym odcinku Psiego Patrolu wyłączy tablet bez gadania, z 10 latkiem, że nie będzie ganiał kotów na imieninach u babci, tudzież z 15 latkiem, że na Wigilii powie tylko „tak babciu, dziękuję ciociu”, a o konieczności zalegalizowania marihuany na świecie nie powie ani słowa.
I nie wierzysz, nie dotrzymali słowa, znowu.

To całkiem jak Ty, kiedy umawiasz się ze sobą, że od dziś koniec ze słodyczami, ale koleżanka Jola z biurka obok ma akurat imieniny. Kiedy obiecujesz sobie, że będziesz biegać od jutra, ale na dworze pada, na siłowni brzydko pachnie, a bieżni nie kupisz bo za droga.  Kiedy obiecujesz sobie, że nie kupisz nic nowego, ale w Benettonie wywiesili 50% zniżki więc nie masz wyjścia, musisz skorzystać. Błyskawicznie tworzysz aneks do swojej umowy, po prostu nie kupujesz nowych ciuchów, no ale kiedy rozdają za darmo, to jednak grzech nie skorzystać.

Czy wychodząc z Benettona lub z cukierni mówisz do siebie: "Jak mogłaś?? Znowu nie dotrzymałaś słowa! Kolejny raz ci zaufałam! Nie można się z tobą na nic umówić! Nieładnie, myślałam, że mamy umowę!"

Jak to się dzieje, że nasze własne uleganie impulsom, odpuszczanie danego sobie słowa już po kwadransie, nie wywołuje lawiny pretensji, kazania, kary i głębokiego rozczarowania sobą? Z pobłażaniem traktujemy nasze wewnętrzne umowy. Tymczasem 7 latek, który nie chce wyjść z figloraju, a obiecał, że wyjdzie po godzinie, nie wyzwala w nas te fali czułej wyrozumiałości.

Czujemy się oszukani, no jak mógł, znowu?

5 latek bardzo chce nie żebrać o autko. Kiedy przysięga przed Lidlem, że nie będzie to święcie w to wierzy. Ale co zrobić, kiedy impuls chciejstwa jest tak silny, że zalewa mózg w sekundę, a zdolność do hamowania impulsów, odwoływania się do ustaleń ledwo co kiełkuje? Ledwo, bo za zdolność do radzenia sobie z impulsami odpowiada ta część mózgu, która u dzieci jest jeszcze nie do końca rozwinięta. Co więcej dzieci mają do niej dostęp tylko, kiedy są spokojne, najedzone i wyspane oraz wysikane. Na widok zestawu Lego tracą dostęp do tego kawałeczka, który odpowiada za logikę, umowy i zasady. On odłącza się i dryfuje gdzieś na obrzeżach parkingu.

Co zyskujemy mówiąc; "Nie mogę ci zaufać", "Okłamałeś mnie", "Nie dotrzymujesz słowa", "Ja też nie dotrzymam słowa jak umówimy się na coś ważnego dla ciebie".

MASZ DOSYĆ KŁÓTNI O EKRANY?

Jaki sens ma to gadanie "Na nic nie można się z tobą umówić! Jak tak nie dotrzymujesz słowa, to ja też nie muszę cię zabrać na basen jutro"? Dziecku, które jest już nakręcone jak sprężyna i zalane emocjami d o l e w a m y ciśnienia i pobudzenia. Skoro ty krzyczysz, wylewasz złość i rozczarowanie - to przecież nie wylewasz jej w kosmos, ale wprost do głowy sześciolatka. Podsumowując: eskalujesz problem.

A jeśli wystarczająco często powtórzymy "Jesteś niesłowny", "Nie można Ci zaufać" mamy szansę wypracować w dziecku takie właśnie przekonanie o sobie samym. Etykietę, która uruchamia myślenie 'acha, to taki jestem, taki się widać urodziłem, to co poradzę, już tak mam, że nie dotrzymuję słowa". Wiecie jak to jest z etykietką? Ona boli, ale też daje zgodę na zachowania, które opisuje. Jedyne co przysługuje dziecku, które słyszy, że jest kłamczuchem to ... odpuścić sobie trud mówienia prawdy.

Zamiast Niagary niezadowolenia możemy wyrazić zrozumienie "Wiem, że na wysokości twoich oczu było tyle Lego, że chyba nawet Batman nie wygrałby z taką pokusą", "Wiem, że jesteś na mnie zły, że nie kupiłam nowego zestawu, wiem, przykro mi", "Wiem, że trudno się powstrzymać kiedy oko widzi coś fajnego, nawet jeśli głowa wie, że coś podobnego jest w domu". Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przyjąć odpowiedzialność "Wiesz co Michał, głupio się z tobą umówiłam, następnym razem umówimy się, ze ja się postaram skrócić zakupy i nie przejeżdżać przez zabawki a ty postarasz się pilnować mnie żebyśmy nie wjechali do strefy pokus.'

Nasze dorosłe mózgi są maszynami do radzenia sobie z impulsami. I często ponoszą sromotną porażkę w konfrontacji z byle kartką „wyprzedaż 50%”. Dlatego właśnie za umowę z dzieckiem odpowiedzialność bierze dorosły, bo tylko dorosły jest w stanie przewidzieć różne warianty sytuacji, które wpływają na możliwość jej realizacji. Tylko dorosły potrafi ocenić czy to, do czego dziecko się zobowiązuje leży w granicach jego możliwości, choćby rozwojowych. Nie wymagajmy od dzieci więcej niż od siebie i bądźmy wyrozumiali przynajmniej tak samo, jak wyrozumiale traktujemy bułeczkę z jagodami w ramach wewnętrznej umowy o diecie od zaraz.

Zawieramy umowy bo z nami też je zawierano. Te umowy prowadzą prostą drogą do kary "Znowu mnie okłamałeś! Znowu nie dotrzymałeś słowa! Jak ty tak robisz, to ja też cię jutro nie zawiozę na karate'

Umawiasz się z dziećmi na jedną bajkę, na granie przez 20 minut i ... kończy się aferą, straszeniem, wyrywaniem telefonu? Znajdujesz dziecko przyklejone do Ipada? Martwisz się tym ile ogląda i jakie emocje wzbudza w nim odmowa? Może to już czas, żeby zadbać o zdrowe relacje z ekranem, zanim będzie po prostu za późno? Zajrzyj do dwugodzinnego nagrania webinaru "Dziecko przed ekranem".

MASZ DOSYĆ KŁÓTNI O EKRANY?
Jeśli podobał Ci się ten artykuł, podziel się nim z innymi. Dziękuję!
closebackwardforwardchevron-downfacebook-squarebarsenvelopeangle-double-upyoutube-playinstagram